Pozornie kruche, stereotypowo delikatne i wrażliwe, porcelanki (fotografie powleczone emalią umieszczane na nagrobkach) cechują się niezniszczalnością i trwałością. Używam tytułu jako metafory, gdzie to, co stereotypowo kobiece w kulturze nosi znamiona wysublimowanej subtelności, chociaż fakty, którymi są kobiece doświadczenia, przeczą tak skonstruowanej fantazji. Niewątpliwie by móc przeżyć w patriarchalnej rzeczywistości strukturowanej dyskryminującymi mechanizmami i rozmaitymi formami opresji traktującymi kobietę jako upośledzoną społecznie, trzeba mieć grubą skórę i być niewątpliwie niezniszczalną i upartą.
Reprodukcja naszej pamięci jest procesem poddającym się dominującym procedurom, czyli takim konstrukcjom naszej społecznej i historycznej świadomości, które są zgodne z tym, co w męskocentrycznej kulturze warte do zapamiętania, aby nieustannie utrwalać hegemonię. Kraków zasługuje na takie odtworzenie historii, która nie dyskryminuje połowy społeczeństwa. Odzyskanie, umacnianie, kultywowanie naszej wspólnej pamięci o wydarzeniach, które stanowią przecież naszą współczesną tożsamość, jest niezmiernie ważne w momencie, gdy podważane zostają nasze podstawowe prawa o możliwości samostanowienia.
Celem projektu Porcelanki było uruchomienie pamięci dotyczącej historii naszej walki o równouprawnienie. Uruchomienie, czyli jej krytyczne przepracowanie, zastanowienie się, które elementy walki sprzed ponad stu lat wymagają ponownego użycia, co możemy wykorzystać, by nie stracić z oczu naszej podmiotowości oraz w jaki sposób ich obecność jest aktualna w XXI wieku.
W trakcie moich własnych poszukiwań dotyczących historycznych sylwetek kobiet, które na przełomie XIX i XX wieku spowodowały, że Kraków stał się, obok Warszawy i Lwowa, sercem polskiego ruchu emancypacyjnego, gdzie odbywały się pierwsze manifestacje i pochody oraz starania o poprawę losów kobiet organizowane przez galicyjskie sufrażystki i emancypantki, natknęłam się na niezwykłe postaci warte upamiętnienia. Jednak równocześnie podobnym tematem w sposób niezwykle wyczerpujący i skrupulatny zaczęła zajmować się także Iwona Demko, która w audycji "Ile właściwie było wielkich artystek?" emitowanej w Radio Kapitał, odtwarzała życiorysy zapomnianych bohaterek. Co więcej, apele o ciągłą uważność na ten obszar naszej wiedzy, które zamieszczała na swoim profilu na Facebooku wywoływały na mnie duże wrażenie:

Ja dzisiaj apeluję do wszystkich kobiet: piszcie o innych kobietach, szukajcie ich historii, zbierajcie materiały, publikujcie książki, wspierajcie je, promujcie ich dokonania, starajcie się, aby o nich pamiętano, aby ich nie pomijano. Bo wszystkie jesteśmy jedną. Przez wieki historia pomijała kobiety i ich dokonania. Kobiety były postrzegane jako mniej ważne, nieistotne. Przyszedł czas, żeby to zmienić.
Podobnie działalność Niny Gabryś, która 10 listopada 2021 roku została powołana na stanowisko pełnomocniczki prezydenta Krakowa ds. polityki równościowej, której zasługą jest ustanowienie Nagrody im. Kazimiery Bujwidowej, powołanie akcji #Krakowiankisiłąmiasta czy prowokowanie dyskusji o roli kobiet w przestrzeni kulturowej i historycznej Krakowa (Kraków - miasto kobiet w XX w.? | Krakowskie Kolokwium, Muzeum Krakowa, 23 listopada 2021, Miasto dla kobiet, przez kobiety tworzone. O feministycznej urbanistyce i kobiecym doświadczeniu miast, Muzeum Fotografii, 16 listopada 2021) stała się dla mnie inspiracją do tego, aby historię kobiet potraktować jako zaczyn do dyskusji o ich aktualnym statusie kulturowo-społecznym.
W związku z tą intensywnością badań, które pokrywały się z moimi, nie chciałam powtarzać metod, które już w tak skuteczny sposób odtwarzały historię także i moich wybranych na samym początku trwania projektu postaci.
„Przemoc wobec kobiet to często przemoc wobec naszych historii i głosów” – pisze Rebecca Solnit.
Ten cytat inspirował mnie przez cały czas opracowywania projektu Porcelanki. Dlatego przyjrzałam się bliżej temu, co z tych historii możemy przenieść do czasów nam aktualnych, jakie sytuacje będą wystarczająco adekwatne, by móc je potraktować jako kontynuacja walki o równouprawnienie, który obszar jest zaniedbany, który z nich wymaga odkrycia i uwidocznienia.  
Wielokrotnie w historiach kobiet, które w XIX i na początku wieku XX próbowały być niezależne, twórcze, samostanowiące o sobie, pojawiał się wątek szaleństwa, czy nawet siłowego zamknięcia w szpitalu dla psychicznie chorych (np. Camille Claudel, Zofia Stryjeńska). Równocześnie prowadziłam badania nad histerią, tak wyraźnie stygmatyzującą i przemocową. Większość z nich była diagnozowana w szpitalu Salpetiere przez Jean-Martina Charcota. Z żadną z nich nie została przeprowadzona rozmowa dotycząca powodów takiego zachowania. Naukowca interesowały same gesty, pozy, które przybierały kobiety doświadczające epizodów paralitycznych. Udowadniał, że ogarniają je emocje, które są poza ich kontrolą.
Podobnie odnaleziony przez Iwonę Demko list Heleny Kozłowskiej wyrażał dokładnie te same mechanizmy.
Kochany Kaziku!
Proszę Cię z całego serca, przyjedź do Krakowa i ratuj mnie. Zosia z Włodkiem wpakowali mnie do domu dla umysłowo chorych w Jugowicach pod Krakowem koło Borku Fałęckiego. Weź taksówkę wprost z dworca i przyjedź po mnie, żądając wydania mnie, z tem że bierzesz mnie do siebie. Proszę weź pieniądze na opłacenie mojego kilkudniowego pobytu tutaj gdyż nie chcę żeby wojskowość zwracała, bo by Frankowi to w opinii zaszkodziło. Przyjedź proszę Cię zaraz i wprost do mnie jeżeli choć troszkę masz dla mnie uczucia.
Hela
Z tych wszystkich podanych powyżej powodów moje Porcelanki zmieniły swoją formę. Szaleństwo, niezgoda, bunt, rozciągnięte przez dwa stulecia obarczały kobiety poczuciem winy i nierzadko rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Podobny dyskurs rozgrywa się obecnie w czterech ścianach setek tysięcy kobiet, które z racji mitycznej figury „matki” czują się uwięzione w sztywnym schemacie, który im nie odpowiada, który powoduje, że w samotności cierpią, krępując się przyznać do tego, co czują. To nowe „szalone”, delikatne i równocześnie silne poprzez trwanie w strukturach, które są dla nich niezmiernie niewygodne, co wywołuje ich frustracje, poczucie bezsilności i złość. W rezultacie wykonałam siedem wizerunków ukazujących relację matki z dzieckiem, które zestawiłam z anonimowymi tekstami skopiowanymi w niezmienionej formie, które zostały zamieszone w postach na zamkniętej Facebookowej grupie Przestań wybuchać złością. Nazwa wyraźnie wskazuje na praktyki samopomocowe kobiet, które szukały wsparcia dla siebie, chcących poradzić sobie z trudnymi emocjami. Dzięki temu połączeniu, tego co wystylizowane, piękne, wizualnie satysfakcjonujące z tym, co zamknięte, prywatne, intymne, a co jest dla naszego społeczeństwa niewygodne, otrzymałam reprezentację macierzyństwa, które jest sprzeczne, poddane opresji oraz obecnych apeli i błagań kobiet o pomoc. Ta złość, która była widoczna u XIX wiecznych histeryczek w postaci epizodów paralitycznych, obecnie jest umiejętnie kontrolowana, ewokowana zamkniętych, intymnych celach.
Back to Top