Znacie Baśkę Zwierzyniecką? A sławną z krakowskich wodewili „królową przedmieść” – Mańkę z Czarnej Wsi? A może szaloną Księżną Klotyldę? Też nie? Niezwykle szkoda zagubić opowieści o kobietach, które tworzą trzon w tym wypadku krakowskiej kultury sytuującej się poza głównym, oficjalnym nurtem zapisanym na kartach historii tego miasta. Warto pamiętać także życie tych dziwaczek, które wymykają się konwencjonalnym narracjom. To one bowiem i sposób, w jaki się z nimi obchodzimy świadczy o naszej kulturze, o tym kim jesteśmy prywatnie, bez masek i zdobnych koronek. Warto wspominać nie tylko to, co stanowi o naszym prawodawstwie. Historie mówione, niespisywane przepadają, stając się domysłem tego, jak nasze społeczeństwo jest uformowane. 
Wstawajcie! wrzeszczę, bo dość już tego mam. Śpią i znowu się spóźnimy. Chciałabym być gdzie indziej. Gdzieś, gdzie nie ma pośpiechu. Gdzie płaczu też nie ma i kup w pieluchach też nie. Gdzie jest pełno kasy, opiekunki, guwernantki, łaskawe spojrzenia i milion rąk do pomocy. Może na Haiti? Albo Tahiti? W Płocku?
Cholera jasna, ile mam powtarzać, za dwadzieścia minut macie być w szkole!
Ubieram się szybko w to, co miałam na sobie wczoraj i przedwczoraj. Lustra unikam, jak ognia. Po co mi widok mojej twarzy, z tym cholernym grymasem. Im bardziej jestem zgryźliwa, tym bardziej taką się staję.
Raz dwa, rybeńki być może serdeczność jest bardziej skuteczna, myślę, sama w to nie wierząc. Tutaj jednak nic nie działa. Nic, kultura gówno, natura gówno. Jest tylko bezwład. Kasy nie mam. Co zrobić?
No już, raz dwa, nie ma czasu. Mila, jedzenie masz w plecaku. Hanka ty masz dwa złote w piórniku, weź sobie coś kup. Drożdżówkę jakąś. No, wstawajcie! Już już.
Poruszyły się w swoich łóżkach. Ściągam z nich kołdry, gilgam po stopach. Śmieją się i udają, że śpią. Mocno zaciskają malutkie powieki. Jak to było? „Opary alkoholu, na 9 w przedszkolu / dym z papierosa, koza z nosa”.
No już, szkoda czasu na takie wygłupy. Dzisiaj matematyka, wiesz, że nie zrobiłaś zadania? kawa, myślę, że kawa da mi szczęście, ten łyk ciepłej. Szlag, wystygła już.
Za piętnaście minut ósma. Cholera jasna!
Wyszłyśmy. Biegniemy. Mamy pięć minut do dzwonka. Szkoła jest blisko, ale i tak na pewno się spóźnimy. Głowa mnie napieprza. Skąd wziąć kasę? Co zrobić dzisiaj na obiad? Znowu kluski leniwe? Muszę pamiętać o dentyście. Bilet miesięczny, strój na basen przygotować, odwołać zajęcia, zapłacić za obiady. Hanka miała odrobić zadanie, znowu tego nie zrobiła. Pranie, pranie zrobić. Ale proszku nie mam. Nie ogarnę, nie ma szans.
Uważajcie, czerwone światło! No weźcie się skupcie na rzeczywistości! Mila, zapnij kurtkę, widzisz, że jest zimno. Jeszcze by tego brakowało, abyś się rozchorowała. Hanula, a ty co taka smutna? Wszystko gra?
Mamo, ja nie chcę do szkoły. Kiedy po mnie przyjdziesz? Możesz o dziesiątej? Albo najlepiej zaraz po śniadaniu? Ja tam nie chcę chodzić. Ja chcę być z tobą.
Tak, ze mną, pewnie tylko dlatego, że pozwalam jej na wszystko na co ma ochotę. Wychowam dwa leniwe nieroby. Matka-sratka. Powinni mi zabrać dzieci i dać do jakiejś mądrej normalnej rodziny, co to wie gdzie granice leżą osobiste i narodowe. Za dobra jestem, a to jest złe.
Kochaniutkie, na co macie dzisiaj ochotę? Mięso czy makaron?
Milczą, pewnie jest im wszystko jedno. Boję się. A co jeśli je krzywdzę? Muszę znaleźć skądś kasę, wezmę opiekunkę, która powie mi jak wychowuje się dzieci. I wszystko się skończy. Będziemy żyły razem długo i szczęśliwie. Wczoraj dałam popis u tej cholernej fryzjerki, co jej tak nie znoszę. Jak wariatka, ryczałam jak szalona. Czemu one zwykle chcą rozmawiać o sprawach tak intymnych? Łajza ze mnie, że się tak dałam w to kręcić. Ale jak nie wkręcać im to co innego?
Dobra, kochaniutkie. Jesteśmy. Mila, przeproś za spóźnienie. Hania ty się uspokój. Zobaczę co uda mi się dzisiaj zrobić. Może przyjdę po was wcześniej. Buty, przebierzcie buty.
Boże, jestem żałosna. Nie powinnam im mówić co mają robić. Muszą być samodzielne. Muszą wiedzieć czego chcą.
Pa pa kochane, miłego dnia! Do zobaczenia po południu.
Odeszły. Nadal markotne. Boże, jaka cisza mnie otoczyła. Gdzie ja jestem? Kim jestem? Co mam ze sobą zrobić? Mleko może kupię i jajka. Co tam jeszcze nam brakowało? Może sprawdzę wcześniej ile mi zostało kasy. No tak. Mleko i jajka. Tyle. Coś wymyślę. Coś na pewno wymyślę. Gdzie miałam iść?
Droga Mamusiu,
tylko Cię proszę o to jedno jedyne, abyś się nigdy już więcej o mnie nie martwiła. Proszę Cię też, abyś się już więcej na mnie nie denerwowała, bo popatrz, mam już chłopca przy sobie, tak jak chciałaś.
Mam też w końcu mieszkanie, w którym jest mi wygodnie. Mam pokój, kuchenkę i łazieneczkę. W przedpokoju trzymam płaszczyki. Mam już trzy. W tym jeden w kolorze fuksji. Żałuję, że nie mogę Ci go pokazać. Spodobałby Ci się bardzo.
Myślę o tym, czy kotka nie przygarnąć jakiegoś, który dotrzymałby mi towarzystwa podczas nieobecności mojego chłopaka.
Te dni, kiedy tak na niego czekam są dla mnie trudne. Wiesz jak lubię ciągle coś robić. Piekę więc wtedy ciasta, które nie ma kto jeść, więc pokrywają się pleśnią i szybko muszę je wyrzucić. A taki kotek to chociaż te bezy mógłby sobie podjeść. Przyznasz mi rację, prawda? Nazwałabym go Muszka, albo Pestka. Bo taki malutki i mruczący. Chciałabym, tylko nie mam na to zgody, tak samo jak na wyjścia z mieszkania.
Nauczyłam się paru nowych rzeczy. Na przykład ostatnio w końcu wyszedł mi szpagat. Wyobrażasz sobie! Albo ćwiczę różne makijaże.
Ta Pani Elżbieta, ta mama mojego chłopaka, była w tym mieszkaniu tylko raz. Na samym początku. Nie odezwała się do mnie ani jednym słowem. Też się na mnie nie patrzyła, mimo że przygotowałam na jej przyjście kilka ciast. Postarałam się. Jeden to nawet ten egzaminacyjny ze szkoły, co wtedy tak mi w ogóle nie wyszedł. Pamiętasz? Pamiętasz w ogóle jeszcze o mnie?
​​​​​​​Twoja córka,
Patrycja
Schylić się, podnieść, schylić ponownie, przetrzeć ściereczką trzymaną w prawej dłoni wystające ponad pięć centymetrów nad podłogą progi, w tym schyleniu trochę powłócząc nogami podetrzeć też wcześniej wymytą podłogę, zagarniając resztki suchego chleba, iść do kuchni już w pozycji wyprostowanej trzymając te resztki w zaciśniętej pięści, wrzucić do kosza na śmieci znajdującego się w szafce zaraz pod zlewem, który znajduje się z lewej strony kuchni zaraz od wejścia, podejść do okna znajdującego się w salonie, poprawiając w międzyczasie poduszki na wersalce i wyrównując zwisający niedbale koc, liście uschnięte kwiatów doniczkowych takich jak Zamioculcas zamiifolia, Aeschynanthus japhrolepis w odmianie 'Twister’, Spathiphyllum w odmianie 'Pearl Cupido', Saxifraga stolonifera, Maranta leuconeura 'Fascinator Tricolor' czy popularnej Begonii maculata odciąć przygotowanymi na tę okoliczność wcześniej nożyczkami do tej pory trzymanymi w tylnej kieszeni spodni, wziąć do ręki konewkę, używając wody znajdującej się w niej podlać kwiatki, jeden, równo, bez wylewania na boki, drugi, szlag, parapet trzeba wytrzeć, trzy, cztery, pięć, temu mniej niż innym, sześć, siedem, osiem, zetrzeć parapet, dziewięć, dolać wody do konewki, dziesięć, jedenaście, dwanaście, wyrównać firanki, naciągnąć, odłożyć konewkę, iść do przedpokoju równocześnie poprawiając obrus na stole i ręką strzepując znajdujące się na nim okruszki na podłogę, wziąć odkurzacz, podłogę w dwóch pokojach, kuchni, łazience i w przedpokoju odkurzyć mimo że wcześniej już umyta była, odkurzyć i jeszcze i jeszcze, wysypać zawartość woreczka z odkurzacza do kosza na śmieci, który jest w kuchni, nałożyć cienką końcówkę na rurę odkurzacza, odkurzyć zakamarki, szczeliny, wnęki, miejsca pod wersalką, w wersalce, pod łóżkiem, szafkami, kafelki w łazience, schylając się, odgarniając włosy opadające na twarz, jeden zakamarek, drugi, trzeci, i tak dalej, odłożyć odkurzacz z powrotem do przedpokoju, iść do kuchni, wziąć ścierkę do ręki, zamoczyć ją, wymyć podłogi w dwóch pokojach, kuchni, łazience i w przedpokoju, zmienić wodę, wypłukać ściereczkę, czy może wziąć nową?, kurze zetrzeć z szafek, stolików, półek, ram obrazów, mebli, krzeseł, lamp, stołów, regałów w dwóch pokojach, kuchni, łazience i w przedpokoju, co jakiś czas nerwowo kichając i psikając płynem na tę okoliczność przygotowanym, ubrania pochować do szaf i szuflad, lustra, dwa, jeden w przedpokoju i w łazience, płynem do szyb spryskać, wytrzeć, jeszcze raz przetrzeć, sprawdzić, nie patrzeć na okna, z nimi spotkanie odbędzie się w innym terminie, ułożyć buty w przedpokoju, znaleźć ułamaną gałązkę na wycieraczce i mały kamyczek, jasny, stary bilet znaleziony na półce wyrzucić do kosza na śmieci w kuchni, przetrzeć kuchenkę, wyszorować przypalenia, ułożyć ocieknięte z wody i wcześniej wymyte naczynia na swoje miejsce, równo, jedne do szafki z talerzami, tej na górze, kubki tam, gdzie jest miejsce kubków, garnki na dół, najpierw garnek duży, a potem ten mniejszy, sitko, tarka, deska do krojenia, sztućce, na miejsce odłożyć, widelce osobno, łyżeczki i noże osobno, zetrzeć tłuszcz z kafelek, użyć do tego płynu neutralizującego tłuszcz i specjalnej ściereczki, żółtej, później na sucho, ręcznikiem papierowym przetrzeć, tym samym ręcznikiem wytrzeć butelki, plastikową na olej, szklaną na oliwę i sos sojowy, wytrzeć z kurzu pojemniki ceramiczne na cukier i sól, chlebak przetrzeć mokrą gąbką, później na sucho, spleśniały chleb wyrzucić, odkamienić czajnik, jak?, nawet nie patrzeć na lodówkę, z nią zaplanować spotkanie w późniejszym, szczęśliwszym terminie, odmrozić, wyczyścić, wypolerować, jutro, pojutrze, umyć fronty szafek w kuchni lekko wilgotną, czerwoną ściereczką, wyrzucić śmieci, wyrównać krzesła stojące na około stołu w salonie.
Przejść się po mieszkaniu. Przyjrzeć się całości.
Ocalić sens.
Back to Top